Grand Master

Radosław Składowski

Jestem lekarzem ortopedą (lekarzem od 1995, ortopedą od 1999). Od 2000 roku zajmuję się profesjonalnie medycyną manualną. Od 2006 do metod medycyny manualnej dołączyłem metodę klawiterapii oraz jej pochodne. Podstawową zasadą mojej terapii jest wycofywanie chorób narządu ruchu poprzez naprawę funkcji, których utrata lub zaburzenie doprowadziły do tychże chorób. Odzyskanie prawidłowej funkcji wiedzie do wyzdrowienia, czasami także z tych chorób które uchodzą za nieuleczalne.

Media

Skąd się wziąłem?

Moje mrzonki o szybkim i skutecznym „naprawianiu” człowieka sięgają czasów wczesnej nastoletniości. Moje wizje siebie jako fachowca-łamignata poprzedzały znacznie decyzję o wyborze medycyny jako kierunku studiów. Studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej we Wrocławiu odbywałem w latach 1989-1995. Wtedy właśnie konkretyzowały się moje marzenia o wykonywaniu profesji terapeuty manualnego, której w tamtych latach w Polsce jeszcze oficjalnie nie było.

W tym czasie nie znałem nikogo, kto w sposób zorganizowany szkolił z tego zakresu, więc pochłaniałem wszelkie istniejące ówcześnie na rynku książki związane z interesującą mnie tematyką. Odwiedzałem ludowych kręgarzy, fizjoterapeutów i lekarzy zajmujących się zabiegami „nastawiania” kręgów, by podpatrzeć ich techniki.

Nie będąc w stanie uczynić wówczas medycyny manualnej moim głównym zajęciem, podjąłem w roku 1995 pracę jako młodszy asystent w Oddziale Urazowo-Ortopedycznym w Kędzierzynie-Koźlu. W roku 2000 rozpocząłem pierwsze oficjalne szkolenie z zakresu medycyny manualnej u Zbigniewa Arkuszewskiego i w tymże roku założyłem prywatną praktykę lekarską, w której głównym celem było uprawianie terapii manualnej w zaburzeniach narządu ruchu.

W roku 2002 spotkałem Grzegorza Jabłońskiego, terapeutę manualnego o wykształceniu politechnicznym, człowieka, który dzięki zupełnie dla mnie nowemu podejściu do medycyny manualnej (jednocześnie opartym na mechanice jak i na subtelnych zjawiskach fizjologicznych), zburzył całą moją wizję medycyny dotyczącej narządu ruchu. Skuteczność jego zabiegów wydała mi się wtedy porażająca. Moje kontakty z Grzegorzem trwały z przerwami do roku 2007. W tym czasie działalność mojego gabinetu znacznie się wzmogła, zatem w roku 2004, nie mogąc pogodzić czasowo funkcjonowania prywatnej praktyki z pracą na oddziale ortopedii, zrezygnowałem z tej ostatniej, wynosząc z niej cenne doświadczenie pozyskane przy stole operacyjnym, dotyczące anatomii narządu ruchu, której nie oferuje żaden atlas.

Kurs z medycyny manualnej – jak to się zaczęło?

W roku 2006 przeprowadziłem pierwsze w moim życiu szkolenia z zakresu medycyny manualnej, które „zamówiła” u mnie grupa naturopatów. W kręgach naturopatów po raz pierwszy zetknąłem się z klawiterapią, nazywaną przez nich także klawipunkturą czy klawipresurą. Już wtedy uderzyła mnie skuteczność tych technik, choć było mi wiadomym, że najbardziej rozwiniętą wersję klawiterapii stosuje dr Ferdynand Barbasiewicz . W roku 2008 udałem się zatem na jego kurs. Stosując wiedzę i techniki zdobyte na kursie przeżyłem wręcz porażenie skutecznością i możliwościami. Musiałem też po raz kolejny zrewidować swoje rozumienie fizjologii. Metoda F. Barbasiewicza, miała jednak swoje niedogodności związane z długotrwałością zabiegów oraz potrzebą biegłej znajomości medycyny chińskiej, w związku z czym wersja ta stopniowo zmniejszała swój udział w mojej pracy z pacjentami.

W latach 2008-2014 na bazie rosnącego doświadczenia gabinetowego w pracy manualnej i narzędziowej, na bazie wielu prób i błędów, odkryć, analiz i podsumowań stopniowo mój styl pracy terapeutycznej zaczął przyjmować cechy systemu. A ponieważ w całym tym okresie nieustannie prowadziłem szkolenia, wypracowany system terapeutyczny na bieżąco formował autorski kurs medycyny manualnej, oparty na wyodrębnieniu pięciu układów regulacyjnych. Z czasem system ten zacząłem nazywać koncepcją Pięciu Układów Regulacyjnych (ang. Five Regulatory Systems concept, FRSc). Uproszczoną czy też streszczoną wersję kursu, w którym większość działań sprowadzono do technik narzędziowych stanowi kurs pinoterapii. W późniejszym czasie do wyżej wymienionych dołączyłem kurs igłoterapii, gdyż uważałem, że wyodrębniając techniki igłowania z całego konceptu medycyny manualnej można przedstawić terapeutom stosującym dry-needling aplikacje znacznie szersze niż tylko punkty spustowe wg Travell i Simonsa.

Co uczyniło mnie terapeutą?

Zmysł obserwacji. Potrzeba obserwacji. I wyciągania wniosków. Cechy po części przyrodzone, po części wyćwiczone. Najpierw obserwowałem Mistrzów w swoim fachu, niezwykle skutecznych profesjonalistów z różnych branż, lecz o bardzo podobnym sposobie rozumowania i wyciągania wniosków.

Dziś, po przeszło 25 latach kręcenia się na orbicie medycyny manualnej, mogę powiedzieć, że moim głównym nauczycielem jest jednak mój pacjent, zwłaszcza ten trudny, ten którego problemy, w toku wielu poszukiwań i odkryć udało mi się rozwiązać.

Co uczyniło mnie nauczycielem?

Najpierw przypadek. Ktoś spojrzał z boku jak pracuję i zaproponował szkolenie dla grupy chętnych. Potem moje spostrzeżenie dotyczące siebie; że oprócz przekazu wiedzy i umiejętności, udaje mi się obudzić w adepcie pasję, pewność siebie, odwagę i odpowiedzialność. Aż miło obserwować jak początkowo przerażony nowicjusz staje się ze spotkania na spotkanie „fighterem”, który rzuca wyzwanie najtrudniejszym przypadkom klinicznym. A poza tym lubię patrzeć jak uczniowie mnie przerastają…

Koszyk zakupów